Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/289

Ta strona została przepisana.
116.

Ale y inszy, co o niem zwątpili,
Rozeszli się go szukać w różne strony:
Ci mu z złożonych ręku uczynili
Stołek, na którem wsparł się posadzony.
On orzeźwiawszy, rzecze w oney chwili:
„Tak to psom Argant leży zostawiony.
Nie odchodźcie go, proszę was — pod niebem,
Godzien, aby beł uczczony pogrzebem.

117.

Ia iuż odpuszczam wszystko umarłemu.
On zginął, iako rycerz zawołany;
Y słuszna pewnie, aby beł y iemu
Ten ostatni dar powinny oddany“.
Tak towarzystwu porucza inszemu,
Aby go za niem nieśli na przemiany.
A Wafryn, iak ów, co czego pilnuie,
Przy Erminiey boku, koń kieruie.

118.

Potem rzekł do swych: „Przebóg pókim żywy,
Nie do obozu, do miasta mię nieście,
Bo ieśli przyidzie ten żywot troskliwy
Y świat porzucić — wolę umrzeć w mieście:
Y mieysce, w którem Bóg umarł prawdziwy,
Zdarzy łatwieysze ostateczne przeszcie;
Y iuż bespieczne sumnienie mieć mogę,
Kiedy odprawię obiecaną drogę“.