Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/29

Ta strona została przepisana.
53.

Y do Sygiera mowę obracaiąc,
Co za niem inszą tarcz niósł na rzemieniu:
„Poday mi — prawi — puklerz, nie mieszkaiąc,
Lżeyszy y memu znośnieyszy ramieniu.
Chciałbym wpaść pierwszy — ciężko nie dźwigaiąc —
Po rozwalonem do miasta kamieniu;
Czas iuż, żeby wżdy kiedy co wielkiego
Świat widział po mnie y co przeważnego“.

54.

Ledwie to wyrzekł, strzała przyleciała
Y nad kolanem nogę mu przebiła
Y ostrem żyły żeleźcem porwała.
Gdzie ból nawiętszy, y krwią się poiła.
Żeś mu, Kloryndo, ranę tę zadała —
Tak ich powiada, tak ich twierdzi siła;
Y ieśli w ten dzień miasto się nie wzięło,
Twoia to sprawa y twoie to dzieło.

55.

Ale iakoby nie czuł oney rany.
Nie chce zaniechać rozpoczętey drogi
Y po kamieniu do dziurawey ściany
Bieży y chromey nie szanuie nogi.
Lecz prętko potem poczuł, zmordowany,
Że nie mógł stąpić y ból cierpiał srogi,
Tak że rad nierad musiał ku końcowi
Przedsięwziętemu dać pokóy szturmowi.