Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/302

Ta strona została przepisana.
20.

Kiedy domawiał, nie bez podziwienia
Światłość mu padła z góry na ramiona:
Iako więc lecie noc z swego odzienia
Gwiazdy z długiego otrząsa ogona.
Mogło być y to, że ią z przyrodzenia
Słońce cisnęło z co głębszego łona.
Niektórzy, którzy on promień widzieli,
Za znak przyszłego królestwa to mieli.

21.

Lecz ieśli człowiek śmiertelny w skrytości
Boskie wniść może swemi domysłami —
Podobno Anyoł z wieczney opatrzności
Stróż iego — zszedszy, okrył go skrzydłami.
Kiedy tak Goffred serca y śmiałości
Dodawał swoiem takiemi mowami,
Hetman egipski także nie próżnował
Y swe potwierdzał y woysko szykował.

22.

Widząc zdaleka, że iuż następował
Lud chrześciiański, szedł w pole z swoiemi;
Y także iezdę z boków uszykował,
A śrzodek wszystek zasadził pieszemi.
Sam prawe skrzydła sobie zostawował,
A Altamora chciał mieć nad lewemi.
Muleassowi piechotę zlecono,
Armidę prawie w śrzodku postawiono.