Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/315

Ta strona została przepisana.
59.

Kiedy tak nie chciał bohatyr wspaniały
Na zbiegłych grzbietach zabawiać swey siły,
Biegł na piechoty, które iuż nie miały
Iezdy w tę stronę, coby iey broniły.
Arabskie hufce wszystkie zuciekały,
Y afrykańskie iuż podały tyły,
Nie maią żadney od konnych obrony;
Wtem Rynald przypadł z iezdą zapędzony.

60.

Wpadł iako wściekły na dardy wytknione,
Hufce y gęste poprzerywał rzędy,
Posiekł y szyki pomięszał ściśnione,
Taka iego moc, takie beły pędy!
Pole iuż wszystko krwią beło skropione,
Zbróy posieczonych y ciał pełno wszędy:
Wszędy pobitych leżą wielkie kupy,
A iezda końmi gęste depce trupy.

61.

Przebił się Rynald aż do śrzednich szyków,
Tam gdzie Armida na złotem iechała
Wozie, a w koło swoich miłośników,
Y z przednieyszych straż bohatyrów miała.
Kiedy iuż bliski beł onych strażników,
Z wielu go znaków zarazem poznała:
On się mało co zmienił — bardziey ona,
Wprzód mrozem, potem gorącem dotkniona.