Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/319

Ta strona została przepisana.
71.

Bo na tem skrzydle iuż beli poganie
Zbici y iuż się beli rozsypali,
Ale na lewem zaś tył Chrześciianie
Nieprzyiaciołom sromotnie podali.
Roberta — który w piersi wziął dwie ranie,
W łeb iednę — swoi ledwie ratowali;
Drugiego Adrast poimał: tak obie
Woyska do tych dób równe beły sobie.

72.

Wtem Goffred wziął czas, y znowu sprawione
Hufce wiódł przeciw nieprzyiacielowi:
Tak skoczył — niosąc kopiie złożone —
Ieden róg przeciw drugiemu rogowi,
Nieprzyiacielską krwią oba skropione,
Tak ci z tryumphem idą, iako owi:
Z obu stron idzie Zwycięstwo y Chwała,
A w poyśrzodku Mars y Fortuna stała.

73.

Kiedy tak bitwa między woyski wrzała
Y on czyn krwawy Marsa surowego;
Gdzie wieża widok daleki dawała,
Poyźrzał Soliman z zamku wysokiego
Y widział iako odmienna mieszała
Fortuna — rzeczy rodzaiu ludzkiego.
Y zewsząd ściekłe krwią poboiowiska,
Y wielkie Śmierci y Losu igrzyska.