Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/321

Ta strona została przepisana.
77.

Na których naprzód wpadł niespodziewany,
Tak prętko beli y tak nagle zbici,
Że nikt nie widział, kiedy dawał rany,
Tylko coś poyrzał, aż oni zabici.
Od pierwszych idzie między Chrześciiany,
Z głosu do głosu, strach — iako po nici —
Tak że syryiski lud iuż beł nachyły,
Począł pierzchliwe ukazować tyły.

78.

Mnieyszy iuż beł strach między Gaskończyki,
Bo iako ie beł ich pułkownik sprawił —
Mieysca y swoie zatrzymali szyki;
Na tych się naprzód Soliman zabawił.
Żaden ptak, żaden zwierz paznogcia — dziki —
Y zębu nigdy tak bardzo nie skrwawił
Krwią zwierzów mnieyszych, iako w on czas siła
Solimanowa szabla krwie wypiła.

79.

Trudno wymówić zgoła, iako wiele
Graskonów mężny sułtan zamordował,
Ale y tyran palestyński śmiele
Z swoiem rycerstwem za niem następował.
Wtem Raymund stary — na nieprzyiaciele,
Tam gdzie Soliman ludzie iego psował —
Świadomy przedtem iego ręki, bieżał,
Choć się z iego ran nie dawno wyleżał.