Ale iako miał pożyć tak mocnego
Nieprzyiaciela z rozdwoioną siłą?
Y winowayce nie zabił swoiego,
Y trudno też miał utrzymać swą miłą.
Owszem mu rękę u łokcia samego
Odciął, gdy trzymał małżonkę pochyłą;
Dopiero go tak nieprzyiaciel pożył.
Upuściwszy ią, na niey się położył.
Iako wiąz cięgły, w koło opasany
Y okręcony od płodney macice,
Gdy go podetną, do ziemie kochany
Krzak na dół ciągnie za sobą w potycze
Y samże list trze, którem beł odziany,
Y grona dławi, ozdobę winnice.
Y zda się, że mu nie swey żal przygody,
Ale swey miłey towarzyszki szkody:
Tak on upadał, y umrzeć gotowy,
Nie siebie — swego żałował kochania.
Chcieli coś mówić, ale zbywszy mowy,
Miasto słów, spólne mieszali wzdychania.
Y póki mogli, oczyma — nie słowy,
Odprawowali ostatnie żegnania.
Wtem iem dzień zginął właśnie w iedney dobie:
Tak szły złączone święte dusze obie.