Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/338

Ta strona została przepisana.
128.

Przyszło się z prętka obeyźrzeć niebodze,
Bo nie postrzegła, ani go widziała,
Kiedy tam przyszedł: y wrzasnęła srodze,
Y odwróciła oczy y omdlała.
Iako kwiat w poły podcięty przy drodze,
Tak pochylona do ziemie leciała;
Ale ią na dół lecącą podpierał,
Y na odkryte piersi szatę zbierał.

129.

Y żalem zdięty, twarz iey pochyloną
Y piersi skropił mokremi perłami,
Iako deszcz rany zwiędłą y zemdloną
Ożywia różą srebrnemi kroplami,
Tak podnosiła do ziemie puszczoną
Twarz, nieswoiemi upłakaną łzami.
Trzykroć poyrżała, trzykroć odwróciła
Oczy, aby nań tylko nie patrzyła.

130.

Y pokazuiąc znacznie swe niewdzięki,
Rękę od siebie iego odpychała;
Ale ią trzymał bohatyr przezdzięki,
Choć się siliła, choć się wydzierała.
Tak od kochaney obłapiona ręki,
Choć ponno w on czas inaczey zmyślała.
Żałośnie płakać ięła narzekaiąc,
Co raz od niego oczy odwracaiąc.