Swego — po wielkiey części nachyleni —
Głos Chrześcianie Hetmana poznali
Y wziąwszy serce, znowu poprawieni,
Daleko płoche pogaństwo pognali.
Sułtan y Argant tylko niestrwożeni.
Jeden drugiego lepiey odpierali
Y od Tankreda strzegli pilnie dziury,
Który szedł gwałtem między zbite mury.
O tych się naprzód cny Hetman uderzył,
Wszystek we zbroię złocistą ubrany
Y wielkiem drzewem Arganta wymierzył,
Który stał, broniąc rozwaloney ścieny.
Żadenby temu podobno nie wierzył,
Jako był tęgi raz niewytrzymany:
Brzmi wielki oszczep, Argant się nie boi.
Y śmiele tarczą zasłoniony stoi.
Tarcz się na on gwałt wielki otworzyła,
Ale y zbroia razu nie strzymała,
Bo rohatyna obiedwie przebiła
Y krew łakomie z Cyrkaszczyka ssała.
Nie czuie Argant (tak w niem wielka siła)
Y ukrwawiony wyrwie oszczep z ciała
Y uderzył niem znowu na Hetmana:
„Niech się — pry — wróci do swoiego pana“.