Oddała mi cię z płaczem y zleciła
Daleko cię gdzie zanieść na chowanie.
A kto wymówi, iako się trapiła!
Iakie ostatnie beło iey żegnanie!
Całowała cię, łzami twarz moczyła,
Powtarzaiąc swe smętne narzekanie.
Nakoniec w niebo weyrzawszy tak rzecze:
„O Ty, co skryte myśli wiesz człowiecze —
Ieślim chowaiąc niezmazane łoże,
Przeciw małżeńskiey nie zgrzeszyła wierze —
[O się nie mówię: wiem na się, móy Boże,
Insze swe grzechy, ale nie w tey mierze].
Za niewiniątkiem proszę, co nie może
Od swoiey własney mleka mieć macierze. —
Niech żyie matce podobne czystością,
Za twoią łaską y dobrotliwością.
Y ty rycerzu święty, coś na srogą
Śmierć nie dał dziewki niewinney smokowi,
Ieśli co z lichem nabożeństwem mogą
Stawiane świece twemu obrazowi —
Weź w swą opiekę dziecinę ubogą,
Bądź niewinnemu obrońcą wiekowi“.
To rzekszy zmilkła y mowę zawarła
Y od żałości ledwie nie umarła.