Taiłem tego; tyś się uchowała
Poganką zatem y tąś dotąd była,
Y śmiałąś potem y mężną została,
Y przyrodzenieś y płeć zwyciężyła.
Sławyś y państwa dzielnością dostała,
Y sama pomnisz iakoś potem żyła —
Y żem na wszystkich woynach w każdey dobie,
Był iako ociec y sługa przy tobie.
Ale zaś wczora, kiedy miał świt rany
Wychodzić na świat swem promieniem złotem —
We śnie on pierwszy rycerz rozgniewany.
Stanął przedemną y tak mówił potem:
„Iuż czas nadchodzi niezahamowany,
Że się Klorynda rozstać ma z żywotem,
A chociaś nie chciał, gwałtem przedsię ona
Póydzie do nieba y będzie zbawiona“.
Wtem zniknął. A ty uważ to u siebie,
Żeć coś strasznego: te sny obiecuią;
Y nie wiem, iak to tem póydzie na niebie,
Co swych rodziców wiarę prześladuią.
Przeto — ieśli co łaski mam u ciebie —
Zostań y te łzy niechay cię hamuią“.
Wtem umilkł; z strachem Klorynda słuchała,
Bo taki drugi niedawno sen miała.