Ani płaczecie. Niechayże w zamiany
Krew idzie ze mnie, bo łzy iść nie chcecie“.
Tu uciął słowa y niehamowany
Nie chcąc żyć więcey y zostać, na świecie,
Podrapał sobie zawinione rany
Tak, że krwie beło pełno po namiecie;
Y zabiłby się sam beł w oney dobie,
Ale żal czynił, że nie beł przy sobie.
Y tak przezdzięki dusza żałościwa
Nad iego wolą przy ciele została,
Ale po wszytkiem woysku świegotliwa
Wieść o przypadku iego powiadała.
Goffred, y inszych przyiaciół życzliwa
Kupa, cieszyć go co raz przybywała.
Lecz wybić troski żadną miarą z głowy
Nie mogły słodkie y poważne mowy.
Iako kiedy kto tknie rany w pieszczonem
Członku, ból roście y tem sroższy bywa,
Tak przyiacielskism — w sercu utrapionem
Więcey żałości cieszeniem przebywa.
Lecz go pustelnik nie chce mieć straconem,
Na różne się nań dowody zdobywa
Y iego upór poważnemi słowy
Strofuie, y tey używa nań mowy: