Bo ieśli dusza do swoiego ciała
Wraca się kiedy y do swoich kości.
Nie będzie za złe bez wątpienia miała
Twey pobożności y moiey śmiałości...
Y odpuści mi. W tę tylko została
Nadzieię dusza w tey tu śmiertelności,
Ręka zła tylko popełniła winę,
Iam żył miłuiąc, miłuiąc ią zginę.
Wżdyć kiedy przyidzie y moiey potrzebie
Dogodzi ten dzień szczęśliwy y święty,
Że co to teraz błądzę koło ciebie.
W ten czas iuż będę w łono twe przyięty —
Niech zgodne dusze spół mieszkaią w niebie,
Niech oboy proch trwa wiecznie nierozięty,
A czego żywot mieć nie mógł stroskany,
Śmierć będzie miała. O dniu pożądany!“
Tem czasem o iey przygodzie powieści
Y ciche w mieście szemrania powstały;
Potem iuż pewne y głośnieysze wieści
Między lękliwem ludem wciąż latały.
Wszędzie lamenty, wszędzie krzyk niewieści,
Iakoby mury y wysokie wały
Iuż nieprzyiaciel wszystkie opanował
Y iuż bogate kościoły plundrował.