Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/75

Ta strona została przepisana.
101.

Ale naywięcey oczy ludzkie zeszły
Na się obrócił, Arset żałościwy:
Y iako inszem łzy mu z oczu nie szły,
Bo od żałości ledwie się stał żywy,
Ale od gminu gęstego obeszły
Stękał, nakrywszy prochem włos szedziwy.
Wtem gdy się wielki tłum do niego zbierał,
Argant we śrzodku stoiąc, tak wywierał:

102.

„Chciałem ia zaraz — że krótko wspomionę —
Postrzegszy pierwszy, że w polu została,
Wypadszy z bramy iść iey na obronę,
Żebyśwa była spólny los cierpiała.
Wołałem, aby otworzono bronę,
Aby się beła iako ratowała,
Ale daremne beło me wołanie,
Bo król surowe czynił zakazanie.

103.

Y bym beł wypadł — iakom chciał bespiecznie,
Y zdrowobym ią nazad beł wprowadził,
Abobym beł chciał lec przy niey koniecznie,
Y niktby mi beł tego nie rozradził.
Cóż beło czynić? Iam się iey statecznie
Stawił, ale Bóg inaczey uradził;
A to iuż ona umarła gdzieś leży,
A ia też pomnię to co mi należy.