Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/87

Ta strona została przepisana.
29.

Nie postrzegł zaraz, że beł wylękniony,
Aż kiedy iuż beł daleko poręby
Y dziwował się w sobie zamyślony,
Z gniewu zgrzytaiąc y ściskaiąc zęby.
Potem na stronę odszedł zawstydzony,
Ani rozdziewił zasromaney gęby,
Ani na ludzie — on przedtem tak hardy
Wzrok — śmiał bespiecznie podnieść rycerz twardy.

30.

Kilkakroć Hetman po niego wyprawił,
Ale nie chcąc przyść na lada co składał;
Nakoniec przyszedł, ale nie zabawił,
Bo albo milczał, albo sny powiadał.
Zrozumiał Hetman, że nie wiele sprawił,
Zaczem na on czas więcey go nie badał,
Tylko się zdumiał: „Cóż to wżdy za cuda?
Czy sen? czy mara? czy iaka obłuda?

31.

Ale ieśli chęć którego uwodzi,
Y ieśli który ma z was serce śmiałe.
Niech z dobrey woley — ieśli chce — wychodzi,
Żebym nowiny mógł mieć doskonałe“.
Skoro to wyrzekł, szli rycerze młodzi
Y kusili się o las trzy dni całe,
Ale choć wrzkomo co sławnieyszy byli,
Wszyscy uciekli y wzad się wrócili.