Strona:PL Goffred albo Jeruzalem wyzwolona Tom II.djvu/89

Ta strona została przepisana.
35.

Ale co o mnie każdy mówić będzie,
Ieśli się darmo wrócę nazad z drogi?
Więc gdzie się Hetman na drzewo zdobędzie,
W które tu ten kray wszystek iest ubogi?
Y bydź to może, żeśmy wszyscy w błędzie,
Y zmyślone to tylko iakieś trwogi“.
To mówiąc, w ogień skoczył zapędzony
[O wielka śmiałość!], rycerz odważony.

36.

Nie beły namniey ognie te szkodliwe
Y pod zbroią ich nie czuł Tankred śmiały.
Lecz ieśli beły płomienie prawdziwe,
Trudno tak prętko zmysły poznać miały.
Bo nagle ognie zniknęły straszliwe,
A na ich mieysce gęste chmury wstały,
Które ciemną noc y śniegi przyniosły,
Ale y te precz w pułgodziny poszły.

37.

Zdumiały barzo, ale niestrwożony
Wielki bohatyr został w one czasy
Y iuż bespiecznie niezastanowiony
Kwapione kroki w gęste niesie lasy.
Wiatr, pisk, szum morski, ogień nadstawiony
Y ryk zwierzęcy więcey go nie straszy;
Przeszkody żadney daley nie nayduie.
Tylko że gęstwa wzrok y chód tamuie.