Tak mówił Tankred, a Hetman swe myśli
Różnie obracał, co beło lepszego:
Czy sam ma iechać, iako sobie myśli,
Pokusić lasu oczarowanego?
Czy żeby w różne ludzie strony wyśli
Szukać y drzewa y czynu inszego?
Kiedy tak długo rozmyślał wątpliwy,
Przyszedł do niego pustelnik życzliwy.
„Day — prawi — pokoy temu zamysłowi,
Będzie kto inszy, co ten las zwoiuie:
Iuż niewściągniony okręt ku brzegowi
Idzie, iuż złote żagle swe zdyimuie;
Iuż wielki rycerz nazad ku domowi,
Porwawszy pęta niegodne — kieruie;
Y nie daleko iuż czas pożądany,
Że z Ieruzalem wyrzucisz pogany“.
Tak Piotr prorockiem duchem obciążony
W poważney mowie rzeczy przyszłe głosił,
Co Hetman słysząc — w sercu uniżony,
Zdarzenia nieba swem zamysłom prosił.
Ale iuż był Rak przyiął upalony
Słońce y srogie gorąca przynosił,
Które mu cele y woysko psowały,
Y żadney pracy znieść nie dopuszczały.