swego lokajskiego wychowania. Hardo się stawiał śród służby; nie zadawał sobie trudu ani nastawić samowaru, ani pozamiatać w przedpokoju. Albo drzemał w przedpokoju, lub szedł na gawędę do kuchni folwarcznej lub pańskiej, lub skrzyżowawszy ręce na piersiach, wystawał przed wrotami, w półsennem zamyśleniu, wodząc okiem na wszystkie strony.
Po takiem próżniaczem życiu spadł na niego nieoczekiwanie ciężar dźwigania na swoich plecach służby całego domu! Trzeba było i usługiwać panu, i zamiatać, i dom w czystości utrzymywać i ciągle biegać za tem lub owem. Skutkiem tego wszystkiego duszę jego ogarnęła jakaś posępność, w stosunkach zjawiła się gburowatość i ostrość: stąd też mruczał za każdym razem, jak tylko głos pana zmuszał go do wstawania z leżanki.
Bez względu jednak na tę zewnętrzną ponurość i dzikość, Zachar posiadał serce miękkie i dobre. Lubił czas spędzać z dziećmi. Na dworze lub przed bramą widywano go często otoczonego dziećmi. Godził kłócących się, łajał, urządzał im zabawy, albo wprost siedział w ich gronie, wziąwszy jedno na jedne kolano, drugie na drugie, za szyję obejmował go jakiś swawolnik i gładził jego bokobrody.
Obłomow przeszkadzał w spokojnem życiu Zacharowi, żądając co chwila jego usług lub obecności koło siebie, tymczasem gdy serce, towarzyskie usposobienie jego, zamiłowanie w bezczynności, i wieczna, nigdy nieustająca potrzeba przeżuwania czegoś, wiodła go albo do kumy, albo do kuchni, albo do sklepiku, a w ostateczności przed wrota.
Oddawna znali się wzajemnie i żyli wspólnie, we dwójkę. Zachar był niańką małego Obłomowa, nosił
Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/110
Ta strona została uwierzytelniona.