Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/120

Ta strona została uwierzytelniona.

— Zaraz dodam trochę kwasu! — rzekł Zachar — wziął kałamarz, szybko odszedł do przedpokoju, a Obłomow począł szukać papieru.
— I papieru także niema! — mówił sam do siebie; obmacywał stół, wysuwał szufladę — niema i niema! Ach, ten Zachar! Życie mi poprostu obrzydło przez niego.
— Jakże ty nie jadowity człowiek — rzekł Ilja Iljicz do wchodzącego Zachara — o niczem nie pamiętasz. Przecież w domu papieru niema!
— Cóż to za kara na mnie, Ilja Iljicz! Jestem przecież chrześcijaninem — pocóż mnie tak znieważać! Jadowity! My przy starym barinie urodzili się i wyrośli, on i szczeniętami nas nazywał, i za uszy ciągnął, ale takiego słowa nie usłyszeliśmy nigdy, nikt tak nie łajał! Czyż to kara za grzechy? — Oto ma pan papier, proszę.
Wziął z etażerki i podał Obłomowowi pół arkusza szarego papieru.
— Czyż na tym papierze można pisać? — spytał Obłomow, rzuciwszy papier. — Tym papierem w nocy szklankę przykrywałem, ażeby tam nie wpadło co... jadowitego.
Zachar odwrócił się i patrzył na ścianę.
— No, mniejsza o to. Daj tutaj. Bruljon napiszę, a Aleksiejew przepisze.
Ilja Iljicz usiadł przy stole i szybko napisał: „Wielmożny Panie“
— Szkaradny atrament! — rzekł. — Pamiętaj, Zachar! u mnie musisz ucho ostro trzymać i robić wszystko, jak należy!
Pomyślał trochę i począł pisać.
„Lokal, zajmowany przeze mnie na drugiem piętrze, który zamierza Pan przerobić, odpowiada w zu-