— Tędy! — pomyślał Obłomow.
— Proszę wszelkie troski i kłopoty odsunąć od siebie.
— Dobrze to panu mówić — zauważył Obłomow — pan nie otrzymuje od starosty takich listów, jak ja...
— Trzeba także unikać myślenia — ciągnął doktór.
— Myślenia?
— Tak, natężenia umysłowego.
— A plan reorganizacji majątku! Zmiłuj się pan! Przecież nie jestem kołkiem z osiny!
— Jak pan chce. Moim obowiązkiem jest tylko ostrzec pana. Namiętnych wzruszeń trzeba także unikać — one szkodzą zdrowiu i kuracji. Starać się rozerwać się konną jazdą, tańcami, umiarkowanym ruchem na czystem powietrzu, przyjemną rozmową, osobliwie z damami, ażeby serce biło lekko od przyjemnych wrażeń.
Obłomow słuchał z pochyloną głową.
— A potem?
— Potem od czytania, pisania niech pana Pan Bóg strzeże! Proszę sobie wynająć willę, z oknami na południe, ażeby było dużo kwiatów, w pobliżu — muzyka, kobiety...
— A dieta jaka?
— Mięsnych pokarmów wogóle proszę unikać... mącznych i chłodnych potraw także nie wolno. Może pan spożywać lekki buljon, młode jarzyny, ale ostrożnie, bo teraz wszędzie grasuje cholera, trzeba zatem być ostrożnym... Chodzić, ruszać się przynajmniej osiem godzin dziennie. Strzelbę niech pan sobie kupi...
— Boże mój! — jęknął Obłomow.
Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/126
Ta strona została uwierzytelniona.