możliwe? W chałupie, chociaż niebardzo pachnie, ale za to ciepło“.
„Pocóż się martwić? — myślał. — Niezadługo i plan będzie gotów, niema przeto potrzeby dręczyć się przedwcześnie... Ach, ja...“
Myśl o przeprowadzce trwożyła go więcej. Było to zupełnie niedawne „nieszczęście“, ale w umyśle Obłomowa i ta sprawa znajdowała uspokajające rozwiązanie, była już przeto przeszłością, historją. Chociaż ze smutkiem przewidywał przeprowadzkę, jako nieuniknioną konieczność, ale w tę sprawę wmieszał się Tarantjew. Mimo to w myśli swojej odsuwał tę konieczność swego życia bodaj na tydzień — i w ten sposób zyskiwał cały tydzień spokoju.
„A może jeszcze Zacharowi uda się sprawę tak poprowadzić, że nie trzeba będzie się przeprowadzać. Jakoś to będzie! Może nowe adaptacje mieszkania odłożą do następnego lata, może zupełnie zaniechają... Jakoś przecie się zrobi. Przecież niepodobna w samej rzeczy przeprowadzać się!“
Tak naprzemian niepokoił się lub uspokajał, a wkońcu w całym szeregu uspokajających słówek — „a może, może być lub jakoś to będzie“ i tym razem, jak zawsze, Obłomow znajdował cały magazyn nadziei i pociech. Jak w skarbnicy ojców, znajdował w tych słówkach obronę od „dwóch nieszczęść“.
Już lekkie, przyjemne uspokojenie ogarniało jego członki i niby mgłą jakąś osłaniało jego uczucia, jak lekkie przymrozki marszczą powierzchnię wód, jeszcze chwilka — i świadomość ulotniłaby się Bóg wie gdzie, gdy Ilja Iljicz obudził się nagle i otworzył oczy.
— Ach, ja jeszcze się nie umyłem! Jakże to
Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/142
Ta strona została uwierzytelniona.