się stało? Przecież nic jeszcze nie zrobiłem dotychczas — wyszeptał Obłomow. — Chciałem plan mój przenieść na papier — i nic nie napisałem; do sprawnika nie napisałem, do gubernatora także, do gospodarza domu — również, zacząłem tylko pisać, ale nie skończyłem, rachunków nie sprawdziłem, pieniędzy nie dałem... Cały ranek zmarnowałem!
Zamyślił się...
— Cóż to takiego? Ktoś „inny“ byłby to zrobił — błysnęło mu w głowie. — „Inny“, „inny“ — Cóż to takiego ten „inny“?
Począł się zastanawiać nad porównaniem siebie z „innymi“. Począł myśleć, myśleć i powoli w umyśle jego począł wytwarzać się pogląd zupełnie odmienny od tego, jaki wykładał Zacharowi o „innym“.
Musiał przyznać, że ktoś inny zdołałby już był napisać wszystkie listy, tak, ażeby wyrazy „który“ i „jak“ nie stykały się ze sobą, zdołałby spokojnie urządzić przeprowadzkę, plan byłby już ułożył i na wieś wyjechał.
— Przecież i ja mógłbym to wszystko... — myślał, — przecież ja umiem także pisać. Pisywałem przecież nie takie listy, ale coś poważniejszego! Ktoś „inny“ i szlafroka nigdy nie nosi — mimowoli dodał do charakterystyki „innego“. — Gdzież się to wszystko podziało? Przecież przeprowadzka nie jest wielką sztuką, trzeba tylko chcieć! Ktoś „inny“... — Obłomow ziewnął — mało sypia, cieszy się życiem, bywa wszędzie, wszystko widzi, wszystko go interesuje... A ja? Ja? Ja nie jestem tym „innym“ — dodał ze smutkiem i zadumał się głęboko, głowę wysunąwszy z pod kołdry.
Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/143
Ta strona została uwierzytelniona.