dziewce wyznacza robotę — ile ma zrobić koronki. Potem woła ze sobą Nastasję Iwanównę lub Stepanidę Agapównę i idzie do sadu zobaczyć, o ile przez noc podrosły jabłka, czy nie spadło jakie, już dojrzałe. Tam trzeba przegiąć, tam podciąć gałązkę. Zawsze jest zajęcie.
Ale największą troską jej była kuchnia i obiad. Przed obiadem odbywały się narady całego domu. Nawet starą ciotkę przywoływano. Każdy proponował swoją ulubioną potrawę: jeden zupę z podróbkami, ten makaron, inny flaczki. Jeden radził ciemny, mięsny sos, drugi — biały.
Każdą radę brano pod rozwagę, omawiano dokładnie, a potem przyjmowano ją lub odrzucano — o czem decydowała gospodyni domu.
Do kuchni z rozkazami biegała bezustannie Nastasja Piotrówna lub Stepanida Agapówna, ażeby o czemś przypomnieć kucharzowi, coś dodać, coś odmienić, posłać cukru, miodu, wina do potrawy, przekonać się, czy kucharz użył wszystkiego, co mu posłano.
Troska o jedzenie była pierwszą i główną troską życia w Obłomówce. Jakie tuczne cielęta bywały tam na wszelkie prazdniki! Jaki drób hodowano! Ile dobrych pomysłów, ile trudów i kłopotów trzeba było przebyć, zanim się go wyhodowało! Indyki i kurczęta, przeznaczone na imieniny lub na inne uroczyste dnie, tuczono orzechami, gęsi pozbawiano ruchu. Na kilka dni już przed uroczystością wieszano je w workach, aby się przepoiły tłuszczem. Jakie były tam zapasy konfitur, wędlin, pieczywa! Jakie miody, jakie kwasy, jakie pasztety robiono w Obłomowce! W świąteczne i uroczyste dnie praca się podwajała.
Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/164
Ta strona została uwierzytelniona.