Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/172

Ta strona została uwierzytelniona.

Matka pozwalała swobodnie bujać swojej wyobraźni.
Dziecko słuchało, zamykając i otwierając oczy, aż dopóki sen nie owładnął niem zupełnie. Przychodziła niańka, brała je z kolan matki i odnosiła śpiące — z przewieszoną przez ramię głową — do łóżeczka.
— Otóż i dzień już minął, chwała Bogu — mówili Obłomowcy — kładąc się do łóżka, postękując i żegnając się nabożnie krzyżem świętym. Przeżyliśmy go szczęśliwie. Daj Boże i jutro takie. Dzięki ci, Boże! Dzięki ci, Boże!
Potem śniło się Obłomowowi, że w ciepły, zimowy wieczór przytula się do niani, a ona szeptem opowiada mu o jakimś dalekim, nieznanym kraju, gdzie niema ani nocy ani zimy, gdzie dzieją się same cuda, gdzie rzeki płyną mlekiem i miodem, gdzie cały rok nikt nic nie robi, gdzie przez cały dzionek ludzie tylko przechadzają się bezczynnie, a chłopcy tacy dzielni, jak Ilja Iljicz, a tacy piękni, że ani piórem opisać nie można, ani w bajce opowiedzieć.
Jest tam także i dobra czarownica, która się u nas zjawia jako ryba-szczuka; umiłuje sobie jakiegoś wybrańca, cichego, bezbronnego, mówiąc innemi słowami, jakiegoś leniucha i niedołęgę, którego wszyscy wyzyskują; ni z tego ni z owego obsypuje go różnemi dobrodziejstwami. Całą jego pracą jest jedzenie i piękne ubieranie się; potem żeni się wkońcu z jakąś niebywałą pięknością Militrisą Kirbitjewną.
Dziecko nastawiwszy uszu, z pałającym wzrokiem namiętnie słucha opowiadania.
Niańka, czy bajka, były tak zręczne, że starannie