brzegiem tej rzeki i obserwować niezbędne zjawiska które pokolei, nie wzywane zgoła, stawały przed każdym z nich.
I oto w sennej wyobraźni Ilji Iljicza poczęły się zjawiać kolejno, jak żywe obrazy, trzy główne akty życia, które odgrywały się w jego rodzinie, jak również u krewnych i znajomych. Były to: urodziny, wesele i pogrzeb.
Potem ciągnęła się różnobarwna procesja wesołych i smutnych scen dramatu życia: chrzciny, imieniny, posty, szumne obiady rodzinnych zjazdów, powitań, powinszowań, urzędowych łez i uśmiechów.
Wszystko odbywało się z punktualnością, poważnie i uroczyście.
Zdawało mu się nawet, że ogląda znajome twarze, widzi ich miny przy różnych obrzędach, ich troskliwość, kłopoty. Choćby nie wiedzieć jakie drażliwe swatanie, uroczyste wesele lub imieniny, ze wszystkiego wywiążą się według wszelkich reguł. Gdzie kogo posadzić, co i jak podać do stołu, kto ma z kim jechać do ceremonji, jaki zachować porządek, — pod tym względem nigdy nikt nie popełnił w Obłomówce najmniejszej omyłki.
Czy tam może nie umieją hodować dzieci? Dość spojrzeć tylko na tych różowych i tęgich Kupidynków, jakich noszą i wodzą za sobą tamtejsze mamusie. Przecież jest to ich dumą posiadać krąglutkie, tłuściutkie i zdrowe dzieciaki.
Gotowe one wyrzec się wiosny, znać jej wcale nie zechcą, jeśli na początku jej nie upieką skowronka. Jak mogą nie wiedzieć, i nie zrobić tego?
W tem całe ich życie i nauka, wszystkie ich smutki i radości; dlatego też pędzą od siebie wszelką inną troskę i smutek, nie znając innych
Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/182
Ta strona została uwierzytelniona.