Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/186

Ta strona została uwierzytelniona.

Bóg da wieczne królowanie! Teraz popsuli się ludzie, żaden już tak nie zrobi.
I obracał oczy w inną stroną. A ganeczek, powiadają, chwieje się dotychczas, i wcale się nie zwalił.
Widać, że w samej rzeczy Łuka był tęgim cieślą.
Trzeba jednak oddać starym sprawiedliwość — czasem gdy przyjdzie jaka przykrość lub niewygoda, nieraz się zatroskają, uniosą się, rozgniewają.
— Jak można — powiadają — dopuścić do tego i zostawić to lub owo? Należy zaraz zapobiec temu.
I mówią dłuższy czas o tem, w jaki sposób poprawić mostek na rowie, albo jak ogrodzić w pewnem miejscu sad, ażeby bydło nie psuło drzew owocowych, gdyż część płotu w jednem miejscu zwaliła się zupełnie i leży na ziemi.
Ilja Iwanowicz rozciągał swoją troskliwość do tego stopnia, że pewnego razu, przechadzając się po ogrodzie, własnoręcznie podniósł kawałek płotu, wzdychając i kwękając i kazał ogrodnikowi, ażeby jak najszybciej wbił dwie żerdzie. Dzięki tej troskliwości Obłomowa, płot stał jeszcze całe lato i dopiero w zimie śnieg go zwalił.
Wkońcu doszło nawet do tego, że na mostku założono trzy nowe deski, zaraz po tem, gdy Antyp zwalił się z niego wraz z beczką i koniem do rowu. Jeszcze nie zdołał wyzdrowieć z potłuczenia się, a już mostek był poprawiony.
Kiedy ogrodzenie ponownie spadło, użyły sobie trochę na tem krowy i kozy: zjadły tylko kilka krzaków porzeczek i zaczęły ogryzać dziesiątą lipę, ale jabłonek nie zaczepiły jeszcze, bo właśnie wy-