Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/187

Ta strona została uwierzytelniona.

dano rozporządzenie podeprzeć płot jak należy, a nawet okopać go rowkiem.
Ale dostało się dobrze dwom krowom i kozie, które przyłapano na gorącym uczynku, — obito im boki, jak się patrzy!
Śni się jeszcze Ilji Iljiczowi wielki, ciemny, gościnny pokój w rodzicielskim domu, z jasionowemi starożytnemi fotelami, pokrytemi pokrowcami, z wielką niekształtną kanapą, obitą spłowiałym błękitnym aksamitem w centki i jednym wielkim, obitym skórą, fotelem.
Zbliża się długi wieczór zimowy.
Matka siedzi na kanapie, podgiąwszy nogi pod siebie i powoli, leniwemi ruchami robi dziecinną pończoszkę, ziewając od czasu do czasu i skrobiąc się drutem od pończochy w głowę.
Obok niej siedzą Nastaja Iwanówna i Pelagija Ignatjewna i, wetknąwszy nosy w robotę, pilnie bardzo coś szyją na święta dla Iljuszy, dla jego ojca lub dla siebie.
Ojciec, założywszy ręce wtył, chodzi po pokoju z kąta w kąt, zupełnie zadowolony. Siądzie w fotelu, posiedzi trochę, potem wstanie, znowu chodzi, pilnie przysłuchując się szelestowi własnych kroków. Wreszcie zażyje tabaki, wytrze nos, znowu zażyje...
W pokoju matowem światłem pali się jedna łojówka — i to dozwolone było tylko w zimowe lub jesienne wieczory. W czasie letnich miesięcy wszyscy starali się kłaść spać i wstawali przy dziennem świetle.
Działo się to częściowo z przyzwyczajenia, częściowo dla oszczędności.
Wszystkiego, czego nie produkowano w domu, lecz zdobywano kupnem, Obłomowcy bardzo skąpili.