Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/189

Ta strona została uwierzytelniona.

oparciu, reszta od pięciu lat porwała się na strzępy i odpadła. Może dlatego i wszystkie wrota były zawsze krzywe i ganek się chwiał. Zapłacić za coś najbardziej potrzebnego jednorazowo dwieście, trzysta, pięćset rubli, wydawało się im prawie samobójstwem.
Dowiedziawszy się, że jeden z młodych obywateli z okolicy jeździł do Moskwy i zapłacił tam za tuzin koszul trzysta rubli, dwadzieścia pięć rubli za buty i czterdzieści za kamizelkę, stary Obłomow przeżegnał się i rzekł prędko z przerażeniem:
— Takiego panicza trzebaby do więzienia wpakować.
Naogół byli obojętni na wszelkie polityczno-ekonomiczne doktryny o konieczności szybkiego i żywego obrotu kapitału, na zwiększenie produkcji i jej wymianę. W prostocie duszy oni jedynie rozumieli i w życie wprowadzali zasadę — że kapitał najlepiej trzymać w żelaznym schowku.
Na fotelach w bawialnym pokoju siedzą i drzemią zarówno gospodarze, jak i zwykli mieszkańcy Obłomówki.
Śród siedzących najczęściej panuje milczenie — wszyscy przecież codziennie widują się ze sobą; wzajemne tematy do rozmowy są już wyczerpane i zbadane. Nowiny z zewnątrz przychodzą skąpo.
Cicho, słychać tylko ciężkie stukanie butów domowej roboty Ilji Iwanowicza. Zegar ścienny, zamknięty w szafce, wydaje głuchy dźwięk wahadła i tylko szmer przerwanej lub odgryzanej zębami nici przez Pelagję Ignatjewnę lub Nastasję Iwanównę przerywa głęboką ciszę.
Tak mija czasem pół godziny. Tylko kiedy niekiedy ktoś ziewnie głośno, usta krzyżem świętym