Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/205

Ta strona została uwierzytelniona.

w Fominym tygodniu nie uczą się. Do lata pozostają dwa tygodnie — nie warto jechać, a w lecie i sam Niemiec wypoczywa — można tedy naukę zostawić do jesieni.
Wszystko to, wziąwszy w rachubę, pokazuje się, że Ilja Iljicz pół roku próżnuje, ale jak rośnie przez ten czas! Jakiej tuszy nabierze! Jak sypia dobrze! Nie nacieszą się nim w domu, przeciwnie, uważają, że gdy wraca w sobotę od Niemca, bywa chudy i blady.
— Czy to o nieszczęście trudno! — mówili ojciec i matka. — Nauka nie ucieknie, a zdrowia kupić nie można; zdrowie najdroższe mu w życiu. Widzisz, on z nauki przyjechał, jakby ze szpitala wyszedł... Ciałka mu spadnie... chudziutki taki... a swawolnik — radby tylko biegać.
— Tak — zauważał ojciec — nauka, to nie nasz brat! Najsilniejszego w barani róg skręci!
Kochający dziecko rodzice ciągle wynajdywali powody do zatrzymywania syna w domu. Powodów, poza świętami, nie brakło nigdy. W zimie zdawało się nieraz, że — za zimno, w lecie — za gorąco, nie można jechać, a czasem i deszcz zacznie padać, w jesieni słota przeszkadza. Czasem Antipka niepewny — patrzy jakoś niedobrze, pokaże się, że się upił, może być bieda — w drodze zagrzęźnie, przewróci się.
Obłomowcy usiłowali jednak powodom tym nadać jak najwięcej pozorów słuszności w swoich własnych oczach, a szczególnie w oczach Sztolca, który w oczy i poza oczy donerweterował na takie niedbalstwo.
Czasy Prostakowych i Skotininych dawno już minęły. Przysłowie: „wiedza to światło, a nie-