wiedza — ćma“ błądziło już po wsiach i siołach wraz z książkami, rozwożonemi przez wędrownych księgarzy.
Starzy ludzie rozumieli potrzebę wykształcenia, ale oceniali je tylko zewnętrznie. Widzieli, że ci i owi zajmowali stanowiska poważne, otrzymywali „czyny“, „chresty“ i pieniądze nie inną drogą, jak tylko przez naukę; widzieli, że krucho bywało ze starymi kancelaryjnymi urzędnikami, zagorzałymi służbistami i wielbicielami dawnych metod, przyzwyczajonymi do „kawyczek“ i „kruczków“.
Poczęły krążyć złowieszcze wieści o konieczności nietylko umiejętności pisania, ale i o potrzebie innych, niesłychanych dotychczas nauk. Między tytułem radcy a kolegjalnym asesorem była przepaść; ażeby przejść przez most, trzeba było posiadać stopień naukowy.
Starzy służbiści, wychowankowie rutyny i kubanów, wymierali. Wielu z nich, którzy jeszcze nie zdołali umrzeć, usunięto ze stanowiska z powodu niedostateczności wiedzy, innym wytoczono procesy; najszczęśliwsi byli ci, którzy, pożegnawszy się z nowym porządkiem, usunęli się dobrowolnie i schronili do spokojnych kątów, nabytych niezbyt — uczciwemi środkami.
Obłomowcy rozumieli, o co chodzi, rozumieli potrzebę wykształcenia, ale tylko z punktu wygody materjalnej. O wewnętrznej potrzebie nauki mieli wszakże pojęcie bardzo niewyraźne i dalekie od istoty rzeczy. Chcieli też i dla swego Iljuszy zdobyć jakieś świetne przywileje.
Marzyli dla niego o złotem haftowanym mundurze radcy w najwyższej izbie, — matce śniło się nawet gubernatorstwo. Ale godności te
Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/206
Ta strona została uwierzytelniona.