— Tylko o pieniądzach myśleć trzeba! — mruknął Ilja Iljicz. — Dlaczego nie mówisz o wydatkach natychmiast, ale dopiero kiedy się dużo tego nazbiera?
— Przecież sam mię pan odpędzał i mówił: jutro, jutro...
— A teraz chyba nie można odłożyć do jutra?
— Nie, zbyt nalegają. Nie chcą dawać na kredyt. Dzisiaj przecież 1-go.
— Ach! — westchnął Obłomow — nowy kłopot! Czegoż stoisz? Połóż książeczkę na stole. Ja zaraz wstanę, umyję się i zobaczę. Do umycia się wszystko gotowe?
— Gotowe...
— Teraz...
Począł, stękając, podnosić się z pościeli, ażeby wstać.
— Zapomniałem powiedzieć — zaczął Zachar — onegdaj, kiedy pan wypoczywał, zarządca domu przysyłał stróża z wypowiedzeniem mieszkania, gdyż lokal ten jest mu niezbędnie potrzebny.
— Cóż ważnego? Jeśli potrzeba usunąć się, naturalnie usuniemy się. Ale poco ty mnie nudzisz tem wszystkiem? Już wczoraj mówiłeś mi o tem.
— Mnie także naprzykrzają się...
— Powiedz, że wyniesiemy się.
— Powiadają, że już od miesiąca upominają się o to..., że policję zawiadomią...
— Niech zawiadamiają! — ostro odrzekł Obłomow. — My i sami opuścimy to mieszkanie za dwa — trzy tygodnie, jak pociepleje...
— Za dwa — trzy tygodnie! A rządca powiada: za tydzień przyjdą rzemieślnicy i burzyć wszystko będą! Wynoście się jutro albo pojutrze.
— He, he, he! Jaki pośpiech! Jeszcze czego!
Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.