że uniwersytet ten wywrze stanowczy wpływ na jego syna i wywoła przewrót w jego życiu, daleko odsuwając go z tej drogi, o której ojciec marzył dla niego.
Wszystko to układało się u niego bardzo prosto: chciał przykładem swego ojca prowadzić prostą linją syna, nie podejrzewając wcale, że warjacje Herza, opowiadania matki, galerje i buduar w książęcym zamku wąską drożynę niemiecką przerobią na szeroką drogę, o której nie marzyli nigdy ani dziad jego, ani ojciec, ani on sam.
Należy przyznać, że stary Sztolc nie był pedantem na tym punkcie i nie upierałby się przy swojem; nie umiałby jednak wytyczyć dla syna innej drogi.
Mało się o to troszczył poniekąd. Gdy syn powrócił z uniwersytetu i przemieszkał trzy miesiące w domu, ojciec oświadczył mu, że nic nie ma do roboty w Wierchłowie, że nawet Obłomowa wysłano do Petersburga, że zatem i on musi wyjechać.
Dlaczego miał jechać do Petersburga, dlaczego nie mógł zostać w Wierchłowie i pomagać ojcu w zarządzie majątkiem, nad tem się stary nie zastanawiał. Pamiętał tylko, że gdy sam ukończył uniwersytet, to ojciec wysłał go od siebie.
I on wysłał syna — gdyż taki był zwyczaj w Niemczech. Matka już nie żyła, nie było przeto komu się sprzeciwić.
W dzień wyjazdu syna Iwan Bohdanowicz dał mu sto rubli i powiedział:
— Pojedziesz konno do gubernjalnego miasta, tam otrzymasz od Kalinnikowa trzysta pięćdziesiąt rubli, a konia zostawisz u niego. Gdybyś go nie zastał, konia sprzedaj, tam niezadługo będzie jar-
Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/236
Ta strona została uwierzytelniona.