tak i w etycznych stosunkach swego życia starał się zachować równowagę, usiłując godzić praktyczne wymagania z wykwintnemi potrzebami ducha. Dwie te linje życia szły u niego równolegle; ale nigdy nie plątały się w trudno rozwiązujące się węzełki.
Szedł zawsze nogą pewną, mocno; żył według budżetu; tracił każdy dzień jak i każdy rubel bezustannie kontrolując siebie, swój czas, pracę, siły duszy i serca.
Rządził i kierował, jak ruchami rąk, krokami nóg, wszelkiemi smutkami i radościami i zachowywał się wobec nich, jak wobec złej i dobrej pogody.
Otwierał parasol, gdy padał deszcz — cierpiał, jak długo trwał smutek, ale nie upadał na duchu, lecz raczej z pewnem zacięciem się i dumą, znosił spokojnie cierpienie, gdyż przyczynę zawsze przypisywał sam sobie i nie wieszał go, jak kaftan, na cudzym gwoździu.
Radość cieszyła go, jak kwiat zerwany przy drodze — dopóki nie uwiądł — nie dopijał kielicha do tej kropelki goryczy, która leży na dnie każdej rozkoszy.
Mieć równy, spokojny pogląd na życie było najważniejszem jego zadaniem. Dążąc powoli do rozwiązania tej zagadki, rozumiał całą jej trudność; dumny był i zadowolony wewnętrznie, kiedy dojrzał skrzywienie swojej drogi i mógł ją znowu prosto pokierować.
„Bardzo trudno żyć mądrze i iść prosto“ — mówił często sam sobie i bystrym okiem patrzył przed siebie, uważając, gdzie się załamuje krzywizna, gdzie pochyłość, gdzie nić życia poczyna się plątać w nieprawidłowy i zawikłany węzeł.
Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/241
Ta strona została uwierzytelniona.