pilnowałaby, jak się warzą konfitury, jak się suszą grzyby? Czyż liczyłaby motki lnu i mierzyła płótno bab wiejskich? Czyż dziewki trzepałaby po pysku? Czy tam były nuty, książki, fortepian, meble kunsztowne?
— No, a ty sam?
— I ja nie czytywałbym zeszłorocznych dzienników, nie jeździłbym w teleżce, jadłbym nie makaron i gęś pieczoną, ale wyćwiczyłbym kucharza w klubie angielskim albo u ambasadora...
— A potem?
— Potem, jak przyjdą upały, wysłalibyśmy wóz z samowarem i z deserem do brzozowego gaju, albo też w pole, na skoszoną trawę, rozesłanoby dywany pod stogami siana i tak rozkoszowalibyśmy się od chołodźca do befszteku. Chłopi wracają z pola z kosami na ramionach, tam przesunie się wóz, naładowany sianem, tak że ani telegi ani konia nie widać; na szczycie sterczy czapka mużyka ubrana w kwiaty i główka dziecinna; ówdzie śpiewa tłum bosonogich bab z sierpami na ramionach... Zobaczyły panów swoich, ucichły, kłaniając się niziutko. Jedna z nich z ogorzałą szyją, z gołemi łokciami, z bojaźliwie spuszczonemi ale złośliwemi oczyma, niby się broni od pańskich karesów, a sama taka szczęśliwa... tylko... żeby żona nie zobaczyła, Boże uchowaj!
I sam Obłomow i Sztolc śmieli się do rozpuku.
— Wilgoć w polu — kończył Obłomow — ciemno, mgła, jak morze odwrócone zwiesza się nad żytem... konie rżą, biją ziemię kopytami — czas do domu. W domu już zapalono światła, w kuchni pięć noży bije o stoły... na patelni grzyby, kotlety, jagody leśne... tu muzyka... Casta diva... Casta diva![1] —
- ↑ Casta diva — (wł.) „czysta bogini“, aria z pierwszego aktu opery Norma Vincenza Belliniego.