Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/314

Ta strona została uwierzytelniona.

ło. Teraz niema co długo myśleć, trzeba wyprosić przebaczenie!
— Dlatego zapewne było mi przykro — myślała, że nie powiedziałam mu: „M-sie Obłomow, nie oczekiwałam, ażeby pan pozwolił sobie... On uprzedził mnie....
„Nieprawda!“ — pomyśleć tylko... więc on kłamał... Jak on śmiał!
— Czy rzeczywiście pani zapomniała? — spytał cicho.
— Zapomniałam! Wszystko zapomniałam! — mówiła szybko, wracając do domu.
— Proszę dać rękę na dowód, że pani się nie gniewa.
Olga, nie patrząc na niego, podała mu końce palców, a ledwie je dotknął, cofnęła rękę.
— Nie, pani się gniewa! — rzekł westchnąwszy. — Jak ja mam przekonać panią, że to było uniesienie, że nie pozwoliłbym sobie zapomnieć się. — Nie, już widocznie nie będę mógł słuchać śpiewu pani...
— Niech pan nie zapewnia, niepotrzebne mi pańskie zapewnienie — przemówiła prędko, z akcentem niezadowolenia. — Ja też śpiewać nie będę...
— Dobrze, będę milczał — rzekł — tylko na miłość Boga niech pani tak nie odchodzi, bo na duszy mojej ciężyć będzie to jak kamień...
Olga zwolniła kroku i poczęła uważniej przysłuchiwać się jego słowom.
— Jeśli to prawda, że pani zapłakałaby, nie usłyszawszy mego „ach“ po śpiewie, to teraz, jeśli pani tak odejdzie, nie uśmiechnie się, nie poda mi ręki po przyjacielsku, ja... Niech mi pani wyba-