traktował żonę. Gdy jednak zdarzało się, że Ilja Iljicz zażądał czegoś i nie można było tego znaleźć lub coś się stłukło, kiedy w domu zapanował bezład i nad głową Zachara wisiała burza, groźna przykremi wymówkami, Zachar dawał znaki Anisji, wskazując na gabinet Obłomowa palcem i szeptem, ale rozkazująco mówił:
— Pójdźno do pana, czego on tam chce.
Anisja wchodziła i burza kończyła się zwykłem wyjaśnieniem. Sam Zachar, ile razy Ilja Iljicz począł przemawiać z wymówkami, proponował zawołać Anisję.
Znowu wszystko szłoby po staremu w mieszkaniu Obłomowa, gdyby nie Anisja. Ona nieświadomie już się zaliczała do domu Obłomowych, dzieliła nierozerwalny związek swego męża z tym domem, życiem i osobą Ilji Iljicza, a jej kobiece oko i troskliwa ręka czuwały w zaniedbanych jego pokojach.
Ledwie Zachar gdzieś wyjdzie, Anisja pościera kurze ze stołów, z kanap, przewietrzy pokój, naprawi rolety, postawi na właściwem miejscu leżące po środku pokoju buty, schowa wiszące na fotelach spodnie, uporządkuje ubranie, nawet papier, ołówki, pióra i nożyczki na stole — wszystko to zrobi prędko, obrzuci pilnem spojrzeniem cały pokój, przesunie jakieś krzesło, przymknie niedomkniętą szafę, weźmie ze stołu serwetkę i szybko zemknie do kuchni, jak tylko usłyszy skrzyp butów Zachara.
Była to żywa, zręczna kobieta około czterdziestu siedmiu lat, z uśmiechem troski na ustach, z bystremi, biegającemi na wszystkie strony oczyma, o mocnej szyi, wydatnych piersiach, i z czer-
Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/322
Ta strona została uwierzytelniona.