— Dureń! — mocno krzyknął Obłomow.
— Dlaczego dureń? Czy to nie prawda? — odpowiedział. — Kosteczki nawet pokażę...
— Ach, dureń z ciebie! — powtórzył Obłomow. Cóż ona na to?
— Uśmiechnęła się. „A cóż tak mało?“ — powiedziała.
— Ach, jakiż osieł! — mówił Obłomow. — Tybyś jeszcze powiedział, że na wywrót koszulę wciągam!
— Nie pytano o to, więc nie mówiłem.
— O cóż więcej pytała?
— Pytała, co barin przez te dni robił?
— Cóż ty na to?
— Nic nie robił — powiedziałem — leżał przez cały czas.
— Ach! — krzyknął Obłomow, podniósłszy pięść do góry. — Idź precz! — zawołał groźnie. — Jeśli ty jeszcze raz będziesz miał śmiałość opowiadać o mnie takie głupstwa, zobaczysz, co ja z tobą zrobię! Jaki jadowity człowiek!
— Czy miałem łgać na starość? — bronił się Zachar.
— Idź precz! — zawołał Ilja Iljicz.
Łajanie dla Zachara — to nic. Byleby tylko zjadliwych słów nie było.
— Powiedziałem, że barin chce odjechać na Wyborgską stronę — dokończył Zachar.
— Ruszaj! — rozkazująco rzekł Obłomow.
Zachar wyszedł i westchnął głośno. Obłomow począł pić herbatę.
Wypił herbatę, a z kupy bułek i rogalków zjadł tylko jedną, obawiając się niepowściągliwości języka Zachara. Potem zapalił cygaro i usiadł przy stole. Wziął w rękę jakąś książkę, przeczytał jedną
Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/343
Ta strona została uwierzytelniona.