— Niewiele. Pensji 1200 rubli, dodatek na wikt 750, na mieszkanie 600, dodatku 900, na podróże 500 i nagrody około 1000.
— Fu! — To nielada! — krzyknął Obłomow, zeskoczywszy z pościeli. — Cóż to, głos masz piękny, czy co? Pensja jak śpiewakowi włoskiemu.
— Cóż to jest. Ot Pereswietow pensję dodatkową otrzymuje, a robi mniej ode mnie i nic nie rozumie. On nie ma tylko takiej opinji, jak ja. Mnie oceniają należycie — dodał, skromnie spuszczając wzrok. — Minister wczoraj powiedział o mnie: że jestem ozdobą ministerjum.
— Zuch z ciebie! — zawołał Obłomow. — Tylko pracować od ósmej do dwunastej, od dwunastej do piątej, a potem w domu jeszcze... oj, oj, oj!
Głową pokręcił.
— A cóżbym ja robił, gdybym nie służył? — spytał Sudbinski.
— O zajęcie nie trudno... czytałbyś, pisałbyś... — odpowiedział Obłomow.
— Przecież ja i teraz nic innego nie robię, tylko czytam i piszę.
— Nie o to chodzi... mógłbyś drukować...
— Nie każdy przecie może być literatem. Choćby i ty — nic nie piszesz, — zauważył Sudbinski.
— Ale ja mam majątek ziemski — westchnąwszy, odpowiedział Obłomow. — Teraz obmyślam nowy plan, wprowadzam ulepszenia. Strasznie się męczę... A ty przecież cudze pole orzesz, nie własne.
— Cóż robić? Trzeba pracować, kiedy zato płacą. Potem wypocznę. Foma Fomicz myśli wynaleźć jakąś podróż wyłącznie dla mnie... wtenczas otrzymam jezdne na pięć koni, po trzy ruble dziennie, potem nagroda...
Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/35
Ta strona została uwierzytelniona.