poznać takiego stanu. I oto ostrzegam panią: pani jest w błędzie, proszę się cofnąć.
„Póki między nami miłość zjawiała się jak lekkie uśmiechnięte widziadło, dopóki dźwięczała w Casta diva, unosiła się z zapachu gałązki bzu, w niedopowiedzianem współuczuciu, w niewinnem spojrzeniu, nie dowierzałem jej, uważając ją za grę wyobraźni, za szept miłości własnej. Ale zabawka minęła. Zachorowałem na miłość, odczułem objawy namiętności. Pani poczęła być poważną i skupioną, a wtedy, właściwie teraz dopiero, przeląkłem się, przekonawszy się, że wypada mi zatrzymać się i rozważyć, co to jest.
„Powiedziałem, że kocham panią, pani odwzajemniła się tem samem uczuciem. Czy pani nie słyszy, że w tem dźwięczy dysonans? Tak, ale usłyszeć pani może dopiero wtedy, gdy będę na dnie przepaści. Proszę się mnie przyjrzeć, wmyśleć się w całą moją istotę — czy pani może mnie kochać i czy w samej rzeczy kocha mnie pani? Pani powiedziała mi wczoraj: kocham, kocham, kocham. Nie, nie, nie — odpowiadam z całą pewnością.
„Pani mnie nie kocha, ale pani nie kłamie — śpieszę dodać — nie oszukuje mnie. Pani nie może odpowiedzieć „tak“, kiedy na dnie duszy pani spoczywa „nie“. Ja chcę tylko udowodnić pani, że to, co pani nazywa miłością, nie jest miłością teraźniejszą lecz przyszłą; jest to tylko nieświadoma potrzeba miłości, która z braku prawdziwego pokarmu, prawdziwego ognia, żywi się fałszywym, sztucznym, zimnym ogniem. Potrzeba ta objawia się często u kobiet wobec dzieci, wobec innej kobiety lub wprost we łzach, we wstrząśnieniach histerycznych. Od
Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/375
Ta strona została uwierzytelniona.