Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/378

Ta strona została uwierzytelniona.

przebywa przyjemne i nieprzyjemne wzruszenia, a mnie do twarzy spokój, chociażby nudny, senny — bo go znam, a z burzą nie dam sobie rady.
„Wielu dziwiłoby się mojej decyzji: czego on ucieka? — spytają jedni; inni będą śmiać się ze mnie. Niech tak będzie, ja i na to jestem zdecydowany. Jeśli się zdecydowałem nie widzieć się z panią, — to zdecydowałem się na wszystko!
„W głębokim moim smutku pocieszam się tem tylko, że ten krótki epizod w naszem życiu pozostawi w duszy mojej na zawsze takie czyste i wonne wspomnienie, że ono jedno wystarczy, aby dusza nie pogrążyła się w dawną swoją senność, a pani, nie zrobiwszy nic złego, stanie się przewodnikiem przyszłego normalnego życia. Żegnam panią. Niech pani odleci, jak spłoszony ptak zlatuje z gałęzi, na której usiadł przez omyłkę, wesoło i śmiało“.
Obłomow pisał z ożywieniem. Pióro latało po papierze. Oczy mu błyszczały, gorzały policzki. List był długi, jak zwykle listy miłosne, jak zwykłe przerzucanie się słowami.
— Dziwna rzecz — myślał Obłomow — nie jest mi ani przykro ani ciężko. Jestem prawie szczęśliwy. Skąd to pochodzi? Może dlatego, że razem z listem spadł mi ciężar z duszy.
Odczytał list, złożył i zapieczętował.
— Zachar! — rzekł — gdy przyjdzie służący, oddaj mu ten list dla panny Olgi.
— Słucham.
Obłomow w samej rzeczy uczuł pewną ulgę, pewną radość. Usiadł z nogami na kanapie i zapytał, czy nie byłoby czego do zjedzenia na śniadanie? Zjadł dwa jajka i zapalił cygaro. I serce