Zachar przyniósł list należycie zmięty i zbrukany.
— Umyj ręce! Zmiłuj się! — rzekł Obłomow wskazując na plamy.
— Moje ręce czyste — odpowiedział Zachar, patrząc na stronę.
— Anisja! Anisja! — wołał Obłomow.
Anisja otworzyła drzwi i w połowie się zatrzymała.
— Zobacz, co wyrabia Zachar, — skarżył się Obłomow. — Weź ten list i oddaj go służącemu albo pokojówce, jeśli przyjdzie od Iljinskich.
— Słyszę, batiuszka. List oddam.
Gdy tylko weszła do przedpokoju, Zachar wyrwał jej list z rąk.
— Ruszaj! Ruszaj! Pilnuj swoich babskich spraw!
Wkrótce potem przyszła znowu pokojówka. Zachar otworzył drzwi. Anisja zbliżyła się do pokojówki, ale ten z gniewem spojrzał na nią.
— Ty tu poco? — spytał, chrypiąc.
— Przyszłam tylko posłuchać, co ty...
— No, no, no! — zagrzmiał Zachar, zamachnąwszy się na nią pięścią. — Wynoś się!
Anisja posłuchała i, uśmiechnąwszy się odeszła do drugiego pokoju. Patrzyła przez szczelinę drzwi, przysłuchując się, czy Zachar zrobi rzeczywiście to, co powiedział Obłomow.
Ilja Iljicz, usłyszawszy hałas, wyszedł.
— Czego chcesz, Katja? — spytał.
— Panienka kazała zapytać, gdzie pan wyjechał, a pan, widzę, nie wyjechał — w domu. Pobiegnę i powiem, że pan jest. — Ruszyła do odejścia.
Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/380
Ta strona została uwierzytelniona.