Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/386

Ta strona została uwierzytelniona.

upokorzenia, gdy kochać pana przestanę... „Źle będzie ze mną...“ — pisze pan.
Obłomow nie rozumiał, o co chodzi.
— Ale mnie wtenczas będzie dobrze, gdy pokocham innego — zatem będę szczęśliwa! A pan powiada, że przewiduje moje szczęście i gotów jest oddać za nie życie.
Ilja Iljicz wpatrzył się w nią pilnie, szeroko otwierając powieki.
— Także logika! — szepnął. — Przyznam się, że się tego nie spodziewałem.
Olga mierzyła go złośliwie od stóp do głowy.
— A szczęście, z powodu którego pan rozum traci? — mówiła dalej. — A te poranki i wieczory, a ten park, a moje „kocham“, wszystko to nic nie warte, żadnej ceny, żadnej ofiary, żadnego bólu?
— Ach, gdybym się mógł pod ziemię schować! — myślał Obłomow, dręcząc się wewnętrznie w miarę tego, jak myśl Olgi stawała się coraz wyraźniejszą.
— A jeśli — zaczęła akcentując pytanie — pana zmęczy ta miłość, jak zmęczyły książki, urząd, towarzystwo ludzkie; jeśli zczasem, bez współzawodniczki, bez innej miłości zaśnie pan nagle przy mnie, jak u siebie na kanapie, a głos mój nie obudzi pana; jeśli puchlina koło serca opadnie, jeśli już nie kobieta, lecz szlafrok będzie panu drogi?
— Olga! To niemożliwe! — przerwał z niezadowoleniem, odsuwając się od niej.
— Dlaczego niemożliwe? — spytała. — Pan mówi że „pomyliłam się“, że pokocham innego, a ja myślę również nieraz, że pan przestanie mnie kochać. A co wtedy? Jak ja usprawiedliwię sama siebie