Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/391

Ta strona została uwierzytelniona.

Następnie myślał o tem, coby się stało, gdyby list osiągnął swój cel, gdyby ona podzielała jego pogląd, przestraszyła się, jak on, omyłki i dalekich burz w przyszłości, gdyby uległa jego tak zwanemu doświadczeniu, rozsądkowi i zgodziła się rozstać się z nim, zapomnieć wzajemnie o sobie?
Boże uchowaj! Pożegnać się, jechać do miasta na nowe mieszkanie! Poszłyby za tem bezsenna noc, męczące jutro, nieznośne pojutrze, a potem dnie coraz bledsze, bledsze...
Coby to było? Wszak to śmierć. A jednak byłoby to się stało. Zachorowałbym. Nie pragnę rozłąki, nie przeniósłbym jej. Wymodliłbym widzenie się z nią. Pocóż ja pisałem ten list?
— Olgo Siergiejewna! — przemówił.
— Czego pan sobie życzy?
— Do wszystkich moich wyznań, musiałbym dodać jeszcze jedno...
— Jakie?
— List ten był zupełnie niepotrzebny...
— Nieprawda, on był niezbędny — rzekła decydująco.
Olga odwróciła się i zaśmiała, ujrzawszy z wyrazu twarzy, że go senność opuściła, a oczy otwarły się ze zdziwienia.
— Niezbędny? — powtórzył powoli, wpatrując się zdziwionym wzrokiem w jej plecy.
Ale widział tylko dwa ukośne skrawki mantyli.
— Cóż znaczą te łzy i narzekania? — myślał. — Czyż to tylko przebiegłość? — Ale w Oldze nie było jej. Dawno o tem wiedział.
Bawią się w przebiegłość tylko mniej lub więcej ograniczone kobiety. Gdy im zabraknie prawdziwego rozumu, puszczają w ruch przebiegłość dla