Obłomow zastał w domu list od Sztolca, który rozpoczynał i kończył się słowami „teraz albo nigdy!“, potem były wymówki za zasiedziałość, zachęta do przyjazdu koniecznie do Szwajcarji i Włoch, dokąd się Sztolc wybierał. Gdyby zaś nie chciał się ruszyć za granicę, — radził mu — aby jechał na wieś, obejrzeć swoje gospodarstwo, rozbudzić zaniedbane życie swoich mużyków, sprawdzić i wyjaśnić swoje dochody i dać osobiście dyspozycje co do budowy nowego domu.
„Pamiętaj naszą umowę — pisał — teraz albo nigdy!“ — kończąc list.
— Teraz, teraz, teraz! — powtarzał Obłomow. — Andrzej nie wie, jaki poemat śpiewa moja dusza. Jakiego on pragnie jeszcze zajęcia? Czyż ja mogę kiedykolwiek i czemkolwiek zajmować się więcej, niż teraz? Niechby on spróbował! Czytamy o Francuzach i Anglikach, że oni ciągle pracują, że wszystko u nich polega na rozumie. Podróżują sobie po całej Europie, niektórzy nawet po Azji i Afryce tak sobie, bez żadnego zajęcia: jedni aby rysować, inni wykopują starożytności, polują na lwy, łapią różne węże. Albo — przesiadują w domu w szlachetnem próżniactwie: jedzą śniadania i obiady z przyjaciółmi, z kobietami — oto całe ich zajęcie!