Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/450

Ta strona została uwierzytelniona.

rubli. Potem z radości krzyknę, ażeby wszyscy słyszeli, tak krzyknę, że wszyscy powiedzą: „Obłomow szczęśliwy, żeni się!“ Teraz biegnę do Olgi, tam czeka na mnie długa tajemnicza rozmowa szeptem, jak dwa życia zlać w jedno.
Obłomow poszedł do Olgi. Ona z uśmiechem wysłuchała jego marzeń, ale gdy tylko powstał, ażeby ciotce oświadczyć swój zamiar, brwi tak zsunęła, że Obłomow się przeląkł.
— Nikomu ani słowa! — powiedziała, zbliżywszy palec do ust i prosząc, aby mówił ciszej, by ciotka nie słyszała w drugim pokoju. Jeszcze nie czas!
— Jakże nie czas, skoro między nami wszystko już ułożone? — zapytał niecierpliwie Obłomow. — Cóż teraz robić? Od czego zacząć? Nie można przecież siedzieć, założywszy ręce. Rozpoczyna się obowiązek, poważne życie...
— Tak, zaczyna się! — rzekła, patrząc pilnie na niego.
— Chciałem przeto zrobić pierwszy krok — pójść do ciotki.
— To właśnie ostatni krok.
— Jakiż pierwszy?
— Pierwszy, pójść do izby sądowej. Masz tam poświadczyć jakieś dokumenty.
— Tak... jutro...
— Dlaczego nie dziś?
— Dziś... dziś... taki dzień... opuścić ciebie, Olga i odejść...
— Dobrze. Więc jutro. A potem?
— Potem powiedzieć ciotce, napisać do Sztolca..
— Nie, potem jechać do Obłomówki... Przecież Andrzej Iwanycz pisał, co trzeba robić na wsi, jakie