Suknię miała prawie przylegającą do ciała. Widać było, że nie posługiwała się żadnemi sztucznemi środkami, ażeby powiększyć szerokość swoich bioder i zwęzić talję. Dlatego też, nawet zakryty jej biust mógł dla rzeźbiarza lub malarza służyć jako model mocnych, zdrowych piersi, nie naruszając jej skromności. Suknia ta, w stosunku do nowego czepka i szalu, wydawała się zużytą i znoszoną.
Gospodyni nie oczekiwała gości, kiedy więc Obłomow zapragnął się z nią widzieć, na codzienną swoją suknię narzuciła świąteczny szal, a na głowę czepiec. Szła trochę bojaźliwie i wpatrywała się w Obłomowa.
Obłomow wstał i ukłonił się.
— Czy mam przyjemność widzieć panią Pszenicynową?
— Tak. Pan może ma zamiar widzieć się z bratem moim? — spytała niezdecydowanym głosem. — On jeszcze w biurze, przed piątą nie wraca.
— Nie, ja z panią chciałem się widzieć — zaczął Obłomow, kiedy Pszenicynowa usiadła na kanapie, jak można najdalej od niego, i wpatrywała się w koniec swego szalu, który ją zakrywał, aż do podłogi się zwieszając.
— Wynająłem u pani mieszkanie. Teraz, skutkiem różnych okoliczności, zmuszony jestem szukać mieszkania w innej części miasta. Otóż, przyszedłem, ażeby rozmówić się z panią w tej sprawie.
Ona obojętnie wysłuchała i zamyśliła się.
— Teraz brata niema — rzekła.
— Przecież ten dom należy do pani? — spytał Obłomow.
— Do mnie — odpowiedziała łagodnie.
— Myślałem, że pani sama może zdecydować.
Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/455
Ta strona została uwierzytelniona.