Matwieicz, pokazując średnim palcem dwa wiersze i zaraz chowając do rękawa — proszę przeczytać: „jeśli ja, Obłomow, zechcę przed czasem opuścić mieszkanie, to obowiązuję się je ustąpić innemu lokatorowi na tych samych warunkach, w przeciwnym razie zapłacić jej, Pszenicynowej, czynsz za cały rok, do 1-go czerwca następnego roku”.
Obłomow przeczytał.
— Przecież to niesprawiedliwie — zauważył.
— Takie prawo — rzekł Iwan Matwieicz. — Sam pan raczył podpisać kontrakt — oto podpis pana.
Znowu się zjawił palec, wskazujący podpis, i znowu ręka się schowała.
— Siedemset rubli... — wskazał na rachunku Iwan Matwieicz, zgiąwszy swój palec.
— Za stajnię i wozownię sto pięćdziesiąt rubli.
Znowu wskazał na rachunku.
— Przecież ja koni nie mam i nie trzymam, pocóż mi wozownia i stajnia? — z żywością zaprotestował Obłomow.
— W kontrakcie zapisano — zauważył Iwan Matwieicz, pokazując palcem odpowiedni wiersz. — Michej Andreicz mówił, że pan będzie trzymał konie.
— Iwan — Andreicz łże! — ze złością krzyknął Obłomow. Proszę dać kontrakt.
— Pan otrzyma kopię. Kontrakt oryginalny pozostanie u siostry — rzekł Iwan Matwieicz słodkim głosem, biorąc kontrakt do ręki. Oprócz tego za ogród i pobieranie z niego kapusty i rzepy, jakoteż różnych owoców, licząc na całe lato — czytał Iwan Matwieicz około — dwieście pięćdziesiąt rubli.
Podniósł palec, ażeby wskazać na rachunku.
Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/471
Ta strona została uwierzytelniona.