Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/493

Ta strona została uwierzytelniona.

mow żeni się — słyszałeś pan? Nie może być. Z kim? Kto ona? Kiedy ślub?
Obłomow imitował różne głosy.
— Tyle będzie rozmów! Ja się zamęczę, zachoruję z tego — a ty wymyśliłeś wesele!
Znowu spojrzał na Zachara.
— Czy zawołać może Anisję? — pytał Zachar.
— Poco Anisja tu potrzebna? Ty, a nie Anisja zrobiłeś to głupie i nie obmyślane przypuszczenie.
— Zaco to mnie Pan Bóg tak dzisiaj pokarał? — wyszeptał Zachar, westchnąwszy tak głęboko, że aż ramię mu się podniosło.
— A jakie wydatki? — ciągnął Obłomow. — A pieniądze gdzie? Widziałeś przecież, ile mam pieniędzy — rzekł prawie groźnie. Tu trzeba najmniej tysiąc rubli zapłacić, wynająć inne mieszkanie — trzy tysiące, na uporządkowanie drugie tyle. Potem powóz, kucharz, na przeżycie także trzeba — skąd ja wezmę?
— A wszakże z trzema tysiącami dusz żenią się inni — zauważył Zachar lecz pożałował tego, gdyż Obłomow prawie podskoczył na fotelu i wprost do niego.
— Ty znowu mówisz „inni“ — pamiętaj! — powiedział, pogroziwszy mu palcem. — Inni mieszkają w dwóch lub trzech pokojach — i jadalnia i bawialny pokój, wszystko razem. Niektórzy tam i sypiają. Dzieci — jedno przy drugiem. Jedna dziewka usługuje wszystkim. Sama pani chodzi na rynek. A Olga Siergiejewna pójdzie na targ?
— Na targ i ja pójść mogę — zauważył Zachar.
— Wiesz ty, ile mi Obłomówka przynosi? — pytał Obłomow. — Słyszałeś, co pisał starosta: „około dwóch tysięcy mniej!“ A tu drogę trzeba robić,