czasu, ażeby zastanowić się nad usprawiedliwieniem się — a może i odpowiedź ze wsi nadejdzie...
Nadeszło pojutrze. Zbudziło go szalone ujadanie psa i szarpanie się jego na łańcuchu. Ktoś wszedł na dziedziniec i o kogoś pytał. Stróż wywołał Zachara. Za chwilę Zachar przyniósł list do Obłomowa, który przyszedł miejską pocztą.
— Od panny Iljinskiej — rzekł Zachar.
— Ty skąd wiesz? — z oburzeniem spytał Obłomow. — Kłamiesz!
— Na letnisku takie listy były tylko od niej — gadał Zachar swoje.
— Czy zdrowa? Co to znaczy? — myślał Obłomow, rozpieczętowując list.
„Nie chcę czekać środy — pisała Olga — mnie tak przykro, gdy długo cię nie widzę. Jutro więc o trzeciej godzinie będę w Letnim Ogrodzie.
I tyle.
Znowu zmąciła się jego dusza aż do dna, znowu począł szamotać się z niepokoju, jak mówić z Olgą, jaką maskę przybrać.
— Nie umiem... nie mogę! — myślał. Od Sztolca trzeba się uczyć.
Uspokajał się tem, że Olga przyjedzie zapewne z ciotką, albo z jaką panią — naprzykład, z Marją Siemionówną, która ją tak kocha, że nie może napatrzeć się na nią. W jej obecności miał nadzieję ukryć w jakiś sposób pomieszanie, wiele mówić i być bardzo słodkim.
— W sam czas obiadowy — pomyślał, — także wybrała.
Podążał leniwie ku Letniemu ogrodowi.
Gdy tylko wszedł w długą aleję, spostrzegł,
Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/500
Ta strona została uwierzytelniona.