— A jeżeli służący wróci?
— Kazałam powiedzieć, aby czekał na mnie, bo pójdę do innego magazynu — tymczasem przyszłam tutaj.
— A jeśli Marja Michajłowna spyta, w jakim jeszcze magazynie byłaś?
— Powiem — u krawcowej.
— A jeśli zapyta krawcowę?
— A jeśli Newa nagle do morza spłynie zupełnie..., jeśli łódka się przewróci, jeśli... cała morska ulica i nasz dom się zawalą... jeśli mnie kochać przestaniesz... — mówiła i znowu bryznęła mu w twarz wodą.
— Ależ służący już wrócił, czeka... — mówił, ocierając twarz. — Hej, wioślarz, do brzegu!
— Nie trzeba, nie trzeba! — protestowała Olga.
— Do brzegu! Służący już z pewnością wrócił.
— Niech go... Nie trzeba!
Ale Obłomow zwyciężył i pośpiesznie poszedł z nią przez ogród. Olga przeciwnie, szła powoli, opierając się o jego rękę.
— Czego się tak śpieszysz? — mówiła. — Poczekaj. Ja chciałabym dłużej być z tobą.
Zwolniła jeszcze bardziej kroku. Szła, przytuliwszy się do jego ramienia i zbliska przyglądała mu się. Obłomow mówił długo i nudnie o obowiązkach, o długu. Olga słuchała niedbale, w zamyśleniu, schylała głowę wdół lub znowu podnosiła i wzrok na nim zatrzymywała. Myślała zupełnie o czem innem.
— Słuchaj, Olga — przemówił wreszcie Obłomow uroczyście — pod grozą twego gniewu i ściągnięcia na siebie twoich wymówek muszę ci jednak oświadczyć stanowczo, że zaszliśmy za daleko. Moja
Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/506
Ta strona została uwierzytelniona.